Menu

czwartek, 16 lutego 2017

HEY MISTER - MASADŹI !!! [WIETNAM]

Większość atrakcji oferowanych przez Mui Ne było już za mną, dlatego maiłem sporo czasu na lenistwo. Poranne spacery wzdłuż morza, śniadania wietnamskie, pływanie, opalanie się, czytanie książek, obiadki w rosyjskich  knajpkach. Czas mijał wyjątkowo przyjemnie. Nie ma co jednak za długo siedzieć na dupie kiedy jeszcze nie wszystko zwiedzone. Ostatnim punktem jaki chciałem zobaczyć były Żółte Piaski (zwane też Czerwonymi - choć ich kolor wydaje się byś bardziej miodowy). Mijałem je na motorze w drodze do białych wydm. Były one stosunkowo blisko, ale za daleko by iść tam na pieszo. Motor odpada. Prawdopodobnie drugi raz nie uniknąłbym mandatu za jazdę bez prawa jazdy na motorze. Pozastałymi opcjami jakie miałem były rower (ale te wszystkie do wynajęcia były tak pordzewiałe, że jazda na którymś z nich równałaby się śmierci), miejscowi naciągacze na motorach, taksówka lub autobus miejski. Postanowiłem wybrać tą ostatnią.

Zapisałem sobie nazwę miejsca do którego chciałem dojechać i poszedłem szukać przystanku. Nie rzucają się one w oczy. Mała tabliczka pośród wielu innych może umknąć uwadze. Nie było też żadnych zatoczek i rozkładu jazdy. Była natomiast wypisana trasa, niestety nie mówiło mi to za wiele. Cierpliwie stałem i czekałem, aż jakiś autobus lub bus będzie jechać. W międzyczasie znowu poczułem się jak wielka kupa do której ciągną muchy. Nie mogłem się odpędzić od nachalnych kierowców na motorkach, którzy zatrzymywali się co chwilę z propozycją podwózki za “drobną” opłatą. Dzielnie wytrwałem, nie tracąc przy tym dobrego humoru. Podjechał niewielki autobus, w zasadzie to bus. Wsiadłem i nie żałowałem.  W każdym z busów jest ktoś, kto sprzedaje bilety - taki konduktor. U mnie była to bardzo miła pani. Pokazałem jej nazwę miejsca do którego chciałem dojechać, poprosiła niewielką sumę pieniędzy i wręczyła mi bilet.

Mimo sporej ilości Rosjan i Ukraińców mieszkających w Mui Ne, byłem w autobusie raczej ciekawostką. Prawdopodobnie biali ludzie rzadko jeżdżą tutaj komunikacją miejską, stąd też reakcja mieszczuchów. Wszyscy przyjaźnie się uśmiechali, wyglądali zwyczajnie i to mi się podobało.


Wnętrze autobusu miejskiego 




Miejscowi wracający do domów po całym dniu
Pani konduktorka 

Żółte Piaski wydały mi się dużo bardziej spokojne od białych wydm. Nie było tu gokartów, jeepów, motorków żużlowych. Sporo dzieci wietnamskich, które próbują wypożyczyć prowizorycznie zrobione sanki z plastikowych płyt. Sporo osób korzystało z tego, trzeba przyznać, że jest to fajne zjeżdżać na piasku, podczas gdy całe życie robiło się to samo tylko, że na śniegu.  Jeżeli będę tu kiedyś jeszcze raz to mam nadzieję, że nie sam. Na piasku można się nieźle wyszaleć ze znajomymi, samemu trochę trudniej... Przyjechałem tu jednak nie dla tarzania się w piachu, ale na jakże polecany zachód słońca. Wpatrywałem się w niebo siedząc na piasku, aż słonce całkowicie schowało się za horyzontem. Wrażenia super. 



 Żółte Piaski, zawne także czerwonymi
Wydmy w ostatnich promieniach słońca
To ja - w oczekiwaniu na zachód słońca 
W oczekiwaniu na zachód słońce

Pomimo chmur na niebie, warto było czekać 
Zachód słońca 
Po zachodzie

Z powrotem także jechałem miejscowym autobusem. Ponieważ słonce zachodzi tu dość wcześnie, miałem jeszcze cały wieczór dla siebie - zjadłem coś i poszedłem kupić pamiątki. Szczególną uwagę poświęcam magnesom na lodówkę. Oprócz mojej mamy, również inne bliskie mi osoby takowe zbierają. Było w czym wybierać. Z pełną torbę magnesów miałem już wracać gdy z z budynku obok sklepu z którego wyszedłem dwie Wietnamki wołały - HEY MISTER - MASADŹI !!!. Moją słabością jest chodzenie na masaże. W Indonezji i Chinach robiłem to cały czas. W Azji nie jest to tak drogie jak w Europie, a i często robione profesjonalniej. Dałem się namówić.

Przygotowałem się do masażu, powiesiłem swoje ubranie na wieszaku. Tu mój brak odpowiedzialności sięgnął granic. Leżąc na łóżku do masażów z głową w dziurze, miałem ograniczone pole widzenia. Wietnamka zaczęła masaż. Wszystko było ok dopóki nie stanęła między moim ubraniem, a mną. Masowała moje plecy dwiema rękoma. Nagle jednej zabrakło. Usłyszałem za to charakterystyczny odgłos klamry od mojego paska do spodni. W kieszeni spodni miałem pieniądze. Moja czujność się wzmogła. Nadal masowała mnie jedną dłonią pytając - Iś it najś? Okej?. Odpowiedziałem, że tak, ale nadal nasłuchiwałem. Gdy usłyszałem mój pasek po raz kolejny nagle wstałem i zapytałem co robi. Wietnamka wyraźnie zaskoczona i przestraszona udawała, że nie wie o co chodzi. Podszedłem do moich spodenek. Przy jednej z kieszeni były odbite tłuste od oliwki palce. Zapytałem co to jest, co to ma znaczyć. Udawała, że nie wie o czym mówię. Nie złapałem jej za rękę gdy próbowała wyciągnąć z mojej kieszeni pieniądze, dlatego też nie nie mogłem jej oskarżyć. Myślę, że oboje mieliśmy świadomość tego, co przed chwilą zaszło. Zabrałem pieniądze i postanowiłem je trzymać w dłoni do końca masażu. Reszta masażu przebiegała już bez żadnych podejrzanych czynności. Zapłaciłem i wyszedłem. Na szczęście moja czujność mnie uratowała przed utratą pieniędzy.  Sam fakt  próby kradzieży spowodował, że odechciało mi się masaży na jakiś czas.

Zdecydowałem, że ostatni wieczór w Mui Ne spędzę w porcie rybackim, popatrzę na ostatni zachód słońca z tarasu, na który szumnie przyjeżdżają autokary z wycieczkami. Tego dnia było pochmurno, kierowcy autokarów nie byli zbyt cierpliwi. Autobusy jeden za drugim wraz z turystami zawijały się w drogę powrotną. Było mi trochę szkoda, że pogoda nie dopisywała, ale mimo wszystko czekałem.  Warto było czekać, chmury się przerzedziły. Na pożegnanie Mui Ne wynagrodziło mi zmagania z naciągaczami, policją i złodziejską masażystką, pięknym zachodem słońca. Niemiłe odczucia uciekły gdzieś i wiem, że na pewno tu jeszcze wrócę.




Mui Ne -  tarasu widokowego na port rybacki 
 Mój ostatni zachód słońca w Mui Ne
 Mój ostatni zachód słońca w Mui Ne
 Mój ostatni zachód słońca w Mui Ne
 Mój ostatni zachód słońca w Mui Ne









1 komentarz:

  1. No to już wiesz, że więcej do tego lokalu na masaż nie pójdziesz :/

    OdpowiedzUsuń